Martyce Kimbrough po raz kolejny udowodnił, że jest prawdziwym liderem swojego zespołu. Od pierwszych minut był aktywny w ataku, inicjował szybkie akcje i nie bał się brać odpowiedzialności za wynik. Choć początek meczu nie był dla niego łatwy, szybko złapał rytm – trafiał z półdystansu, skutecznie wchodził pod kosz i z zimną krwią wykorzystywał przewagi w grze jeden na jeden.
W drugiej połowie Amerykanin przejął inicjatywę, zdobywając kilka ważnych punktów w kluczowych momentach. Dyktował tempo, znajdował kolegów na dobrych pozycjach i zachowywał spokój, gdy rywale próbowali odrobić straty. Jego gra była połączeniem doświadczenia i opanowania – dokładnie tego, czego zespół potrzebował, by utrzymać kontrolę nad meczem. Kimbrough ponownie potwierdził, że jest sercem drużyny i jednym z najważniejszych zawodników w lidze.