Marcin Kloziński, trener Enei Basketu Poznań: To była bardzo bolesna porażka, bo tak naprawdę prowadziliśmy w pewnym momencie różnicą 16 punktów. Gratulacje dla gospodarzy, że nie poddali się, trafiali trudne rzuty w końcówce spotkania. My natomiast nie trafialiśmy rzutów otwartych, ot cała filozofia.
James Washington, koszykarz Enei Basketu Poznań: Brawo dla Noteci za walkę do końca i wygraną. Zawsze ekscytujące jest, gdy wracasz do miejsca, gdzie grałeś w przeszłości. Kibice przywitali mnie dobrze, dziękuję im. Biorę winę za tę porażkę na siebie, jako rozgrywający. Trener przygotował nam świetny plan na ten mecz i długo graliśmy dobrze. Każdy dał z siebie wszystko, mieliśmy przewagę, ale nie zamknęliśmy meczu. Po części to przez moje straty piłki, w końcówce nie dostarczałem kolegom piłki tak jak powinienem, nie mieli oni czystych pozycji do rzutu i pozwoliliśmy Noteci wrócić do meczu. Kibice tworzyli bardzo dobrą atmosferę, pomogli swojej drużynie wygrać. Muszą powiedzieć jeszcze jedną rzecz – gram w Polsce od 8-9 lat i nadal nie mam wystarczająco dużo szacunku od sędziów. Wiem, ze mogę być za to ukarany, trudno. Kiedyś po prostu musi przyjść moment kiedy przestaje się popełniać błędy: zły gwizdek, zły gwizdek, zły gwizdek i tak ciągle. Owszem, może być tak, ze sędzia się pomyli, zrobi błąd – wszyscy jesteśmy ludźmi. Jeśli uważam, ze sędzia się pomylił, podchodzę do niego pytając dlaczego podjął taką decyzję – przecież to żaden problem powiedzieć ”widziałem to w inny sposób”. Jesteś człowiekiem, popełniasz błędy, powiedz, że widziałeś to inaczej i przejdźmy do kolejnej akcji, grajmy dalej. Nie chcę powiedzieć, że błędy sędziów wypaczyły wynik meczu, ale to spotkanie zaczęło się od wielu złych gwizdków i tak po prostu nie może być. Koszykówka to nasza praca, utrzymujemy z tego nasze rodziny, przegrywanie meczów w taki sposób może nas kosztować pracę, karierę – wszystko! Sędziowie muszą stanąć na wysokości zadania, tak jak my.
Piotr Lis, koszykarz KSK Qemetica Noteci Inowrocław: Ciężkie wejście w spotkanie, mianowicie rozpoczęliśmy dobrze, potem gdzieś ta energia spadła i pozwoliliśmy przeciwnikom, szczególnie Jamesowi, robić to w czym jest najlepszy. Myślę, że ta przerwa, która spowodowała, że sobie wyjaśniliśmy parę rzeczy w szatni, jak faceci z facetami, ruszyło nas. Mimo, że trzecia kwarta wyglądała może trochę ospale, ale wierzyliśmy w zwycięstwo, bo tak jak mówię, sobie wyjaśniliśmy parę rzeczy. No i czwarta kwarta, w końcu udało się zagrać to, co potrzebowaliśmy, wykorzystać to, co mieliśmy, to, co przygotowaliśmy przed spotkaniem. Konsekwentnie grając to, co sobie zaplanowaliśmy, udało się wyrwać zwycięstwo, mimo dobrego spotkania ze strony Poznania. Najbardziej cieszy zwycięstwo, tym bardziej w takim meczu przed własną widownią. Kibice nas ponieśli, gdzie już wróciliśmy na 4-5 punktów, za co chcemy bardzo podziękować, ja jako tutaj wysłannik zawodników z szatni i myślę, że wszyscy mogą się pod tym podpisać. To nas też podniosło na duchu i spowodowało, że wyrwaliśmy ten mecz.
Przemysław Łuszczewski, trener KSK Qemetica Noteci Inowrocław: Nieczęsto się zdarza, może tak powiem, wygrać ostatnią kwartę prawie 20 punktami i wygrać tylko dwoma punktami całe spotkanie. Plan na mecz był w miarę dobrze wykonywany. Oczywiście tutaj na Jamesie, wiadomo, że dla takich doświadczonych zawodników to jest podwójna motywacja albo potrójna motywacja i ciężko było go zatrzymać.
Na pewno w miarę dobrze zatrzymywaliśmy pozostałych zawodników, chociaż nie ustrzegliśmy się kilku błędów. Najważniejsze jest tak naprawdę to zwycięstwo i tak jak też powtarzam chłopakom, nieważne kto zaczyna mecz, bo można piątkę sobie ustalić pod przeciwnika, można wyjść z jakimś innym planem na mecz, ważne też kto jak kończy. To co wcześniej powtarzałem, że czasami nie wiemy, który zawodnik się pokaże, jak wyjdzie w meczu. Najważniejsze, żeby po prostu iść do przodu i cały czas robić to co należy, to co sobie zaplanowaliśmy, to co Piotrek wcześniej wspomniał. Dzisiaj akurat Piotrek zrobił dobrą robotę, ale chcę jeszcze raz powtórzyć, to my wygrywamy jako zespół, a nie wygrywamy pojedynczymi akcjami czy poszczególni zawodnicy. Cieszę się, że odbudowywaliśmy się jako zespół.
Powiedziałem to w szatni po meczu w Białymstoku, że to jest nowy początek, bo prawda jest też taka, że z nowym rozgrywającym to jest naprawdę budowanie od początku, tak naprawdę poznawanie się, to nie jest wysoki gracz, który musi tylko wiedzieć w którym momencie postawić zasłonę komu, postawić zasłonę i czy zbiec pod kosz. To jest człowiek, to jest kreator gry, który bierze odpowiedzialność czasami za zdobywanie punktów, czasami za znalezienie zawodnika na czystej pozycji, więc na pewno to jest ciężkie dla niektórych zawodników, żeby też wiedzieć, poznać nawet Cama, czy on poda, czy on rzuci, czy w tym momencie jak zagra, ale tak wyszło w tym sezonie, że dopiero gdzieś te środki znaleźliśmy później, ale nie ma co się już tłumaczyć, bo chcemy iść do przodu krok po kroku. Nawet na początku może stylowo nie wygląda to super, ale najważniejsze są teraz zwycięstwa, musimy nadrabiać ten słabszy początek.
Wydaje mi się, tego potrzebowaliśmy. Też była sytuacja z Damianem Ciesielskim, któremu odnowiła się kontuzja, bo tak jak zaznaczyłem, przed meczem z Opolem już miał kontuzję, z Opolem znowu złapał tą kontuzję. Nie wiedzieliśmy, czy to będzie dość poważne, czy niepoważne, więc nawet była, prawda jest taka, że były rozważane jeszcze na inną pozycję kandydatura innego gracza, ale nawet sytuacja kadrowa wymusiła to, że potrzebowaliśmy obwodowego gracza i nawet dzisiaj mogę to teraz przyznać, bo jest mecz wygrany, ale nie graliśmy w ogóle w żadnym treningu w takim ustawieniu, że Damian Ciesielski czy Cam, czy dwóch wysokich próbowaliśmy oczywiście z Sebastianem i z Darellem, ale w takiej sytuacji nie graliśmy i tak jak powiedziałem, po prostu uważam dobry wybór, bo pozwolił nam wyciągnąć zwycięstwo. Tak jak powiedziałem, wziąłem Piotrka po prostu na konferencję, bo zagrał dobry mecz i myślę, że już utrzyma taką formę, ale każdy zawodnik dołożył cegiełkę do wygrania tego meczu i pokazaliśmy charakter, to co jest dla mnie, to co ja powiedziałem, najważniejsze.
Nie wiedzieliśmy w jakim składzie będziemy, nie wiedzieliśmy, czy na przykład środki na Cama Hamiltona będą. Jeżeli by ich nie było, prawdopodobnie byśmy tylko uzupełnili skład, żebyśmy mieli 12 ludzi. Powiem szczerze, pierwszy raz mieliśmy w czwartek trening z dwunastką ludzi, od początku sezonu, więc teraz można powiedzieć, że to były bardzo ciężkie przygotowania i dlatego mówię, że trochę uciekły nam te trzy mecze, ale my przygotowań nie mieliśmy praktycznie w dziesięciu przez pierwsze trzy, cztery tygodnie. O innych rzeczach nie będę wspominał.
Nie lubię sytuacji, gdzie można mówić o jakiejś tam passie, czy jedziemy po trzecie zwycięstwo. Jedziemy do Rzeszowa i chcemy się dobrze zaprezentować. Jak pokażemy taki charakter, to w każdym meczu będziemy na pewno blisko wygranej, bo ta liga chyba pokazuje, że po prostu z wolą walki i z chęciami walczenia w każdym meczu i rzucania się za każdą piłkę można naprawdę powalczyć z każdym w tej lidze.