Karol Kamiński, koszykarz Enei Abramczyk Astorii Bydgoszcz: Ten mecz miał dwa oblicza. Początek fatalny w naszym wykonaniu, zwłaszcza pierwsze pięć minut, gdzie za dużo strat, wydaje mi się, że pięć strat popełniliśmy w pierwszych minutach tego meczu. Trener nas na to uczulał, byliśmy przygotowani na to, aczkolwiek ciężko mi powiedzieć czego jest to wynikiem. Daliśmy trochę wejść w taką wymianę z Pelplinem, gdzie nie powinniśmy tego robić. Powinniśmy być trochę bardziej mądrzy w tym rozgrywaniu piłki w ataku, przez co drużyna z Pelplina się napędziła. Potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby wejść na odpowiednie tory. W połowie dostaliśmy kilka cennych wskazówek, sami też zauważyliśmy, gdzie możemy mieć przewagę. Pozytywem jest to, że trzecią kwartę zaczęliśmy tak mocno w obronie i w ataku i się pozytywnie napędziliśmy, wyszliśmy na prowadzenie, już tego nie oddaliśmy.
Mamy tak szeroko zbudowany skład, że w jednym meczu to Martyce jest odpowiedzialny gdzieś za zdobywanie punktów, w innym Adam, w innym ktoś inny, także czasami wychodzi taka sytuacja, gdzie ktoś jest albo gorzej dysponowany albo z jakichkolwiek innych powodów, no to mamy tutaj naprawdę szeroki roster 12 zawodników, którzy są gotowi wziąć tą odpowiedzialność na swoje barki. Dzisiaj bardzo zespołowo zagraliśmy, nie było tutaj zawodnika jakiegoś wyróżniającego wydaje mi się tak na świeżo, także ta odpowiedzialność gdzieś rozłożyła się na kilka osób i jakby to jest normalne, jesteśmy do tego gdzieś tam przyzwyczajeni. No i fajnie, że po prostu mogliśmy odnieść zwycięstwo na ciężkim terenie i ta odpowiedzialność spoczywała na kilku osobach, może trochę bardziej niż zawsze.
Grzegorz Skiba, trener Enei Abramczyk Astorii Bydgoszcz: Przede wszystkim podziękowania dla drużyny z Pelpina, zawsze jest tu bardzo trudny teren, więc dla nas to jest cenne zwycięstwo. Pierwsza porażka w ogóle Pelplina na swoim boisku, więc dla nas to jest tym bardziej cenne. Podziękowania dla kibiców, podziękowania dla kibiców naszych i kibiców miejscowych, bo naprawdę było głośno, było fajne widowisko i to też nas cieszy. Podziękowania dla moich chłopaków, bo zostawili serce na boisku i dużo zdrowia. Tak jak powiedział Karol, siedem strat w pierwszej kwarcie, więc to nie przystoi. Podobnie weszliśmy w Opolu w ten mecz, więc jedyne to, że te straty nie przerodziły się w bardzo dużą przewagę punktową u przeciwnika i tutaj też dobrze, że się otrząsnęliśmy. W drugiej połowie wyszliśmy naprawdę z dobrą energią i początek trzeciej kwarty napędził nas i zwycięstwo w stosunku 31-14 to mówi samo za siebie. 25 asyst, więc też się bardzo z tego cieszę i w sumie dwie straty w trzech następnych kwartach, bo tylko 9 strat, więc to też była ważna sprawa. Druga połowa dużo, dużo lepsza w naszym wykonaniu i bardzo cenne zwycięstwo w Pelplinie.
Zaczęliśmy bronić strefą, to przyniosło nam dobry skutek, mieliśmy to robić od pierwszego trafienia drużyny przeciwnej, a że było skuteczne to rozwiązanie taktyczne, więc dosyć długo to trzymaliśmy i to napędziło nas, bo nie przegraliśmy zbiórki w tym momencie i pobiegliśmy z kontrą, zatrzymaliśmy w drugiej połowie Jaydena, bo do przerwy trafił nam 19 punktów, po przerwie już tylko 7, więc to było zadanie do wykonania i nam się to udało. Ta obrona strefowa, którą zastosowaliśmy była bardzo skuteczna i zawodnicy miejscowi sporo rzutów przestrzelili, więc nam się to bardzo opłacało, a po zbiórkach naszych w obronie skutecznie atakowaliśmy drugi kosz.
Mamy dużo energii na ławce, może nieraz zbyt dużo energii, ale to jest moim zdaniem dobre, bo ławka musi żyć i każdy kto siedzi na ławce musi być gotowy w każdym momencie wejść na boisko z tą samą energią i z taką samą temperaturą jak ci zawodnicy, którzy są na boisku.
Filip Gurtatowski, koszykarz Decki Pelplin: Na początku na pewno chciałbym podziękować kibicom, bo mecz w drugiej połowie się w ogóle nie układał po naszej myśli, a jednak do końca byli z nami i to wsparcie było cały czas czuć do końca, nawet jak goniliśmy ten wynik, a nie wyglądał dla nas korzystnie. Myślę, że w meczu dużo rzeczy nam nie wyszło, takich prostych akcji, sytuacji, też zbiórka w ataku trochę, znaczy zbiórka w obronie, czyli w ataku Bydgoszczy nie była zatrzymana tak, jakbyśmy chcieli i skuteczność osobistych w drugim meczu rzędu, to jest na pewno element, który musimy poprawić.
Rafał Knap, trener Decki Pelplin: To zaczniemy od rzutów wolnych. 15/33 więcej mówić nie trzeba, na własnej hali. Jeżeli szukamy jakichś pozytywów z tego meczu, to na pewno jasnym, bardzo jasnym punktem byli nasi kibice, nasza publiczność, a także kibice przyjezdni, którzy wspólnie z naszymi fanami stworzyli znakomitą atmosferę na trybunach. Miło się gra w takiej atmosferze i dla takich kibiców. I to co Filip wcześniej wspomniał, bo ja nie widzę innych pozytywów w tym meczu, to na pewno wielkie podziękowania dla naszych kibiców za to, że mimo tego, że wynik nam bardzo uciekł, byli z nami do końca. Dziękuję, że nie było gwizdów, bo po tym co się stało w serii 16-0, która była łamana dwoma czasami, to na własnej hali nie przystoi. O rzutach wolnych już mówiliśmy, ale wracając pamięcią do bolesnych chwil, dzisiaj znowu przestrzeliliśmy 10 rzutów spod kosza. To są niewiarygodne sytuacje w profesjonalnej koszykówce. Ja jeszcze rozumiem, że byłby tam las rąk, że ktoś wisiał nam na plecach. My w prostych sytuacjach potrafiliśmy dzisiaj przestrzelić co najmniej 10 prostych rzutów z pomalowanego. To pokazuje też procent rzutów z trumny - 41% to trochę słabo, tak mi się wydaje, ale co ja mogę powiedzieć. Na pewno to zaważyło.
Co się stało w trzeciej kwarcie, przegranej 14-31? To jest bardzo dobre pytanie, to na pewno będziemy musieli przeanalizować. Może zły roster przeciwko drużynie, która zagrała tak zwanym smallballem. Może problem z rzutami wolnymi, o których już wspomnieliśmy. Dla koszykarza 75% to jest taka granica przyzwoitości. Jeżeli nie rzucamy na nawet tych 70%, to proszę mi wybaczyć, cokolwiek byśmy nie robili, waliliśmy głową w mur i sędziowie ustawiali nas na rzutach wolnych, a my oddawaliśmy piłkę przeciwnikom. Może nawet nie trzeba było rzucać, tylko położyć na linii końcowej i wrócić do obrony. Zawiodła też, na pewno w trzeciej kwarcie bardzo zawiodła komunikacja i też nie było lidera, który w trakcie gdy nie szło wziąłby sprawy w swoje ręce i wspomógł drużynę. Tego na pewno nam brakowało, chociaż próbowaliśmy łamać to zmianami, łamać różnym ustawieniem. Niestety Marcin Nowakowski po raz kolejny pokazał na czym polega dowodzenie grupą ludzi, na czym polega jego profesura na boisku.
Jayden jest drugim strzelcem ligi, to na pewno jest ważne, ale proszę też spojrzeć na fakt, że rzucamy 88 punktów średnio na mecz. Jayden ma tych punktów 22 - 24 powiedzmy, nie śledzę tego dokładnie, to znaczy, że inni gracze też potrafią rzucić do kosza, ale jeszcze raz powtarzam, jeżeli nie trafiamy spod samego kosza, to ciężko jest nabić te punkty. Tutaj widać było, że liderem punktowym był zdecydowanie Jayden, nie dostał wsparcia ze strony innych kolegów. Jedynym, który przekroczył granicę 10 punktów jest Filip, który umówmy się, jeszcze się uczy gry z nami, ale daje dużo dobrego i liczę, że z każdym tygodniem, z każdym meczem będzie jeszcze więcej dawał. Natomiast zabrakło na pewno kolejnych naszych strzelców. Maciek Nagel potrafi grać przeciwko Gromovsowi na 25 punktów, dzisiaj przeciwko Kempowi, Jamiołkowskiemu i Ptakowi, który go krył na pozycji 5 Maciek Nagel zdobył 4 punkty, to coś jest nie tak. Ten chłopak potrafi grać w koszykówkę i ja wciąż w niego wierzę, ale cierpliwość moja też się kiedyś kończy, nie tylko moja, ale też kibiców, my go chcemy wspierać. Tylko proszę uwierzyć, kolejny rzut przerzucony spod kosza to lament do Pana Boga, bo co więcej możemy zrobić? My nie wejdziemy w jego spodenki i nie damy rady za niego trafić. Nie wiem, może trzeba zostać dłużej na hali, może trzeba udać się do psychologa, może do Pana Marka Adamskiego, magika pójść, świetnego fizjoterapeuty, który mu ponakłuwa głowę i jakieś pokłady energii innej oswobodzi, bo z tym jest problem. Też Przemek Kuźkow, doświadczony gracz, zaczyna swój pobyt na boisku od niecelnego, prostego layupu. Miłosz Toczek, bardzo dynamiczny gracz, który skacze głową do obręczy, dwa razy nie donosi, ustawia go na linii rzutów wolnych i umówmy się, jest to jego pięta achillesowa, ma 2/6, co też boli, zamiast 2 plus 1 nie trafiamy dwóch wolnych. Mikołaj Ratajczak, kapitan, wychodzi, zaczyna od dwóch niecelnych, Filip zaczyna od dwóch niecelnych, to podcina skrzydła i ja uważam, że w trzeciej kwarcie, gdybyśmy trafiali te wolne, to na pewno drużyna przeciwna, nie wszystkie mówię, na 70%, to drużyna przeciwna nie uciekłaby nam na 17 czy 15 punktów, bo 17 różnicy w trzeciej kwarcie. A proszę zobaczyć, 33 punkty zdobyła Abramczyk Astoria Bydgoszcz w pierwszej połowie, a w samej trzeciej kwarcie 31. To coś jest, coś było nie tak, daliśmy się im rozhulać, nie mieliśmy na to odpowiedzi, bo gdybyśmy jeszcze szli na przebitkę, to umówmy się, jeżeli wynik byłby na styku, to do końca mogłyby się ważyć losy spotkania, ale niestety nie udało się i teraz musimy jak najszybciej się pozbierać i wyciągnąć może nie pochopne wnioski, bo to już druga nasza porażka z rzędu. Musimy wiedzieć i ta wiedza jest najważniejsza, dlaczego tak się stało i to na pewno, mogę obiecać, będziemy wnikliwie analizować.
Jest takie powiedzenie, jeżeli trener na Ciebie krzyczy, to masz szczęście, bo znaczy, że trenerowi na Tobie zależy. Jeżeli na Ciebie nie krzyczy, to kolokwialnie... nie, nie będę tutaj używał takich brzydkich słów, to jeżeli trener na Ciebie nie krzyczy, to masz problem, to znaczy, że przestało mu zależeć. Więc jeszcze krzyczę na Maćka, jeszcze będę chwilę, bo jest to młody chłopak, który ma ogromny potencjał i uważam, że pierwsza liga powinna być dla niego jeszcze rocznym, może dwuletnim przystankiem. Musi grać o wyższe cele, tylko z taką skutecznością będzie ciężko.
