Roman Skrzecz: To po prostu jest frajerstwo

,

Lista aktualności

Roman Skrzecz: To po prostu jest frajerstwo

Niespodzianki w Łodzi nie było. Należący do ligowej czołówki ŁKS Coolpack Łódź pokonał ostatnie w tabeli Żubry Abakus Okna Białystok, 89:62. Poznajcie pomeczowe opinie trenerów i zawodników obu drużyn. 

Obraz

,

 

Roman Skrzecz, trener Żubrów Abakus Okna Białystok: Gratulacje dla ŁKS-u, w pełni zasłużone zwycięstwo. Nie potrafiliśmy przez pełne 40 minut postawić się do momentu, kiedy walczyliśmy w obronie, kiedy wymuszaliśmy swoją obroną rzuty pod presją i jeszcze byliśmy w grze. Niemniej jednak zbyt dużo strat po naszych piłkach zdobytych przy zastawieniu w obronie. Mamy piłkę w rękach i zamiast my kontrę kończyć okazywało się, że przeciwnik jednak kończył. Jest to dla mnie niezrozumiałe. Zbyt dużo strat. Po samych stratach straciliśmy 24 punkty. To po prostu jest frajerstwo i z takim przeciwnikiem jak ŁKS, bo wiadomo, że ŁKS będzie walczył o pierwszą czwórkę, jeśli nie wyżej, to po prostu kara musi być.

Liga to są wysokie progi. Zbyt dużo mieliśmy turbulencji na początku i efekty tego widać. To jest jedna rzecz. Druga rzecz, o której do tej pory nie mówiłem, ale nie potrafimy grać pod taką presją obrony. Szczerze powiem, że ja już nie wiem, co jest faulem, a co nie jest faulem w tej grze. Jeżeli ja widzę, że mój zawodnik idzie w górę i jest uderzony i to nie jest faul, to ja po prostu tego nie rozumiem. Oczywiście, gdybyśmy mieli dużo więcej jakości w naszym zespole i potrafili się temu przeciwstawić, to by było łatwiej. Mamy skład zbudowany na miarę możliwości budżetowych. Gramy praktycznie bez centra, tutaj tej fizyczności brakuje, bo dopóki podejmowaliśmy walkę, to powiedzmy, że byliśmy w grze jeszcze. Natomiast w momencie, kiedy puściliśmy w obronie kilka akcji niezrozumiałych, zabrakło może fizyczności, to wtedy już wynik poleciał i skończyło się tak, jak się skończyło. Żyję na ławce, staram się i dobrym słowem, i krzykiem, i pokazaniem frustracji, pokazać swoje emocje. To jest gra. Są rzeczy dla mnie niezrozumiałe i to budzi frustrację, a z czego one wynikają, czy tylko i wyłącznie wynikają z tego, że mój zespół nie gra tak, jak ja bym chciał lub w sytuacji, załóżmy pod koszem widzę, że Krystian Tyszko już ma piłkę w rękach zbierając i nagle jest przewrócony i te frustracje po prostu są. Tak, przy 0-8 te frustracje są i podejrzewam, że mogą być coraz większe, aczkolwiek bym tego nie chciał.


Cezary Karpik, koszykarz Żubrów Abakus Okna Białystok: Gratulacje dla drużyny z Łodzi, bo tyle ile mieliśmy prądu na tym początku, żeby im się postawić, to niestety nie wystarczyło. Jest to zbyt jakościowy zespół. Tak jak trener powiedział, dając 17 strat, tak naprawdę oddając piłkę w ręce rywala, kiedy my tę piłkę przechwytujemy czy zbieramy, to naprawdę podcina skrzydła. 24-6 w rubryce punkty ze strat, punkty z szybkiego ataku 22-9. To mówi samo za siebie, że dzisiaj ŁKS tak naprawdę nie potrzebował grać z nami w koszykówkę 5 na 5. Wystarczyło im szybsze bieganie, wystarczyło im więcej siły i determinacji. Co tu więcej powiedzieć, powiem Państwu, że po ósmej porażce z rzędu nie jest łatwo jechać z podniesioną głową, natomiast nadal będę podtrzymywał i za każdym razem, jak tutaj przychodzę na tę konferencję, to też muszę to podkreślić, że jestem dumny z tych chłopaków, bo naprawdę my pracujemy ciężko. Może to na meczach niestety efektów do końca nie widać, natomiast my naprawdę zasuwamy, więc po prostu nie zasługujemy na ten bilans, jaki mamy. Niestety ta liga jest tak mocna, tak wyrównana, że nikt nam tego zwycięstwa nie da. Wracamy do Białegostoku, trenujemy, będziemy walczyć i na pewno chcemy dać radość naszym kibicom, bo też na to zasługują. I my też czekamy na to pierwsze zwycięstwo.
 

Edward Miller, koszykarz ŁKS-u Coolpack Łodź: Bardzo cieszy to, że po pierwszej połowie, która była taka bardzo w jedną i w drugą stronę równa, wyszliśmy na drugą połowę i po jakichś tam dobrych słowach naszego kapitana wyszliśmy, walczyliśmy i przeciągnęliśmy to na swoją stronę.

Emocje dziś bardzo pozytywne. Oczywiście kontuzja jest złą sytuacją. Nikomu tego nie życzę, ale w każdej sytuacji jestem gotowy, czekam na swoje okazje i dziękuję trenerowi, że dostałem taką dzisiaj. Zrobiłem, starałem się zrobić wszystko jak najlepiej i myślę, że w miarę ją wykorzystałem. Bardzo się z tego cieszę i małymi krokami do przodu po prostu.

Chcę jak najlepiej się pokazać. Może mecz już był rozwiązany, ale to w moim przypadku nie ma za dużego znaczenia, bo muszę się pokazać w każdym momencie jak najlepiej i tak jak myślę, że poradziłbym sobie na meczu, który jest jeszcze nierozwiązany, no tak to muszę najpierw to pokazać po prostu w sytuacjach, w których trener jest komfortowy, mnie wypuści na boisko i wtedy po prostu robię swoją robotę.

Na pewno wiem, że jestem potrzebny, czy na treningach, czy na meczach, bo nie ma tych ludzi, zwłaszcza na treningach, żeby trenować, przez te kontuzje, więc czuję, że na pewno jestem bardziej potrzebny niż jest pełna dziesiątka zdrowa.

Chemia w drużynie jest naprawdę niesamowita, każdego lubię, każdy mnie wspiera, tak naprawdę, no widzę, że im zależy, czy właśnie Norbert, czy Kuba Motylewski zawsze jak podchodzą do mnie, mówią, co mogę zrobić, jak się zachować, czuję to wsparcie, naprawdę jest to miłe uczucie, że mogę na kimś takim polegać i że też mi kibicują, jak mi coś wychodzi. Bardzo im dziękuję za to.


Robert Skibniewski, trener ŁKS-u Coolpack Łodź:
Tak jak już zdążyliśmy się przekonać w poprzednich meczach przeciwko WKK, kiedy przyjechali do nas w osłabieniu, kiedy przyjechało do nas Opolę z dolnych rejonów tabeli, teraz mieliśmy okazję zagrać z Żubrami Białystok, ostatnią drużyną ligi, bez zwycięstwa jeszcze w tym sezonie i to było bardzo stresujące, nerwowe spotkanie i najbardziej zależało mi na tym, żebyśmy nie popełnili, może błędu to za duże słowo, ale żebyśmy trzymali koncentrację, pokazali charakter, profesjonalizm i nie lekceważyli przeciwnika. To już jest lepsze określenie i druga połowa to pokazała, bo tak jak Edziu powiedział pierwsza połowa była taka ospała, nijaka i cieszę się, że po przerwie zawodnicy pozytywnie zareagowali na panujące wydarzenia na boisku i w drugiej połowie mogliśmy pokazać już lepszą koszykówkę, szczególnie w ataku, kiedy zaczęły wpadać rzuty. Cieszę się, że młodsi gracze dostali szansę, także druga połowa na pewno na plus. Ostatecznie wygraliśmy, mamy 6-2 bilans, co cieszy i pracujemy dalej.

Nataniel najprawdopodobniej będzie pauzował przez okres dwóch miesięcy, wszystko zależy od postępów rehabilitacji. Z Alexem sytuacja jest dynamiczna, mówi się o 3-4 tygodniach, ale tutaj też dostałem taką informację, że w zależności jak będzie reagował jego organizm na rehabilitację, to może uda się to przyspieszyć, ale to jest oczywiście znak zapytania, także na razie jesteśmy bez tych dwóch zawodników, na pewno dłużej bez Nataniela. Musimy sobie z tym jakąś poradzić, co dalej zobaczymy.

Jeżeli chodzi o graczy wysokich tej kołderki raczej nie ma, bym tak powiedział, wśród wysokich graczy, wśród obwodowych zawodników jak najbardziej jest, co cieszy, ale można by się dzisiaj przekonać, wysokich graczy nie mamy, brakuje nam na pewno i rzeźbimy tym co mamy. Może się dobrze stało, że my mamy taki terminarz jaki mamy, ok, szczęście w sporcie też jest potrzebne i trzeba to wykorzystać, więc możemy tylko podziękować. Pracujemy na poziomie pierwszej ligi, z tego co wiem drużyny ekstraklasowe też szukają graczy, szczególnie wysokich. Jeżeli oni nie mogą znaleźć, to tym bardziej my, nie mówiąc o drużynach drugoligowych, więc to jest bardzo trudne zadanie, bo fizycznie nie ma ludzi, nie ma człowieka. Oczywiście ostatnio redaktor Karol Wasiek udostępnił artykuł w Internecie, że Jakub Parzeński jest dostępny i co się wydarzyło? Wszyscy nagle, cała Polska na Jakuba Parzeńskiego. Od klubów ekstraklasowych z wielkimi budżetami do klubów pierwszoligowych. Każdy chciałby mieć Jakuba Parzeńskiego, ale nie ma drugiego gracza, kto jest drugi? Nie ma. My przeglądamy cały czas tą listę, uśmiecham się jak kluby mówią, że będą zmiany, szczególnie w polskiej rotacji, w polskich zawodnikach, ale tych zawodników nie ma. Ok, nie ma też co na siłę brać na zapchaj dziurę kogoś, bo to nie ma sensu. Tutaj chodzi o to, żeby się wzmocnić, żeby ktoś kto przyjdzie był wartością dodaną, na tym to polega, ale po prostu fizycznie nie ma graczy i to jest problem polskiej koszykówki.

To jest obszerny temat generalnie, ale myślę, że problem polega w szkoleniu młodzieży, gdzie bardzo duże grono trenerów w grupach młodzieżowych ma parcie na wynik, a nie na rozwoju indywidualnym gracza, myślę, że to powinien być priorytet. Bardzo często zdarzają się takie sytuacje, że w grupach młodzieżowych zawodnik taki np. Edziu Miller, który ewidentnie predysponuje do bycia graczem na pozycji obwodowej 1-2-3, a trener z grup młodzieżowych z racji tego, że jest najwyższy, co robi? Pod kosz i graj pick and roll, graj tyłem do kosza. Ostatnio nawet widziałem jakiś urywek jakiegoś meczu u11, nie pamiętam już kto. Dzieci jedenastoletnie biegają jakieś sety, zagrywki itd., a nie potrafią np. grać na koźle, mijać jeden na jeden. To jest na przykład problem, ale ok, ktoś kto za to odpowiada jest później rozliczany w jakiś sposób, czy przez prezesa, czy przez sponsora, właściciela organizacji. T jest obszerny temat, głęboki i myślę, że trzeba byłoby najpierw szukać problemu tam na dole, a później byśmy porozmawiali o rozszerzeniu, czy zwężeniu ligi. Ja np. uważam, to już też powiedziałem, że na chwilę obecną pierwsza liga moim zdaniem jest bardziej atrakcyjna dla kibica niż ekstraklasa, dlatego że można się identyfikować z kibicem. Jeżeli ja Panu zadam pytanie, proszę mi wymienić, najbardziej rozpoznawalna drużyna w Polsce. Możemy powiedzieć Anwil, Śląsk, może King Szczecin, Legia Warszawa - Mistrz Polski. Wymieni mi Pan 10 graczy? No nie, no właśnie. Jakbym tak zapytał każdego kibica, mógłby być problem. Oczywiście lokalni kibice jak najbardziej. Pewnie wiedzą, ale to w tą stronę idzie, że ta rotacja wśród tych graczy, nieprzywiązywanie się do barw, no już jest zupełnie inna niż była kiedyś.

Plan był taki, żebyśmy mieli piątkę młodych graczy z drugiego zespołu i to jest Jędrek, Kacper, Szymon Rękoś, Edziu Miller. Miał być jeszcze jeden wysoki. Przepraszam, zapomniałem imion, żeby się koledzy nie obrazili, ale nazwiska Błoch i Mycko. Jeden odszedł do Warszawy, drugi jest kontuzjowany, ale miał to być teoretycznie wysoki zawodnik, tak, żeby z każdej pozycji, żebyśmy mieli zastępstwo w razie takich sytuacji, jakie właśnie zaistniały. Nie ma tego, no i musimy grać. Edziu Miller, który jest dwójką, trójką, na treningu musi biegać na pozycji numer 4-5. Okej, to też go rozwija, żeby była jasność. Dzisiaj świetnie pokazał w obronie przeciwko rywalom, którzy chcieli go wyizolować, wykorzystać, że przyszedł młody, chudy, niski, młody zawodnik. Chcieli go zniszczyć, że tak powiem, kolokwialnie na low poście. Przeciwstawił się i to jest super i to mnie na przykład raduje jako trenera i uważam, że trener Trepka, który też był obecny na meczu, też powinien mieć po takiej akcji powody do radości. To jest tylko jedna akcja, mecz trwa 40 minut także my chcemy, żeby ci gracze podejmowali dobre decyzje, ale przede wszystkim, żeby byli świadomi sytuacji, a nie tylko patrzę, biorę statystyki i tam na punkty patrzę. Nie, nie, nie. Nie tędy droga. Przynajmniej tutaj, dopóki ja będę.